„Stasiuk jakiego lubię”
„Stasiuk
jakiego lubię”
Stasiuk jakiego
znam lubi prowincję, lubi to, co ukrywa się za zasłoną zapomnienia, co się rozlatuje
i rozpada, gdzieś na krańcach, na peryferiach. To baczny obserwator i
komentator, wyławiający te cząstki rzeczy namacalnych i ulotnych, które krążą
we wszechświecie, ale przez swoją zwyczajność i powszedniość, są prawie
niezauważalne. To podróżnik, tramp, nomada. Wsiada w cokolwiek lub na cokolwiek
– autobus, pociąg, naczepę ciężarówki, wóz z sianem, traktor, taksówkę, albo idzie.
Podąża tam, gdzie radar przewodników nie sięga. Wchodzi pod skórę rdzennych
mieszkańców. Poznaje ludzi, a przez nich dopiero miejsca. Momentami patrzy na
świat przez szkła pokryte filtrem ludzkich opowieści, historii i wspomnień. Spotyka
chuliganów, pijaków, żebraków, ikony popkultury, artystów i … duchy. Zachwyca
się brzydotą i kiczem. Jedzie do Chin, Włoch, na daleki wschód Rosji, do Mongolii,
Rumunii, Kirgistanu, na Bałkany. „Metropolie
przestają się różnić. Niedługo będzie je można rozpoznać tylko na podstawie
szacownych i martwych zabytków. Jeśli w ogóle te zabytki da się jeszcze
dostrzec spod jaskrawej powłoki współczesności: te same nazwy hotelowych sieci,
te same reklamy, te same banknoty, marki piwa, takie same parkometry, ten są
układ półek w supermarketach oraz repertuar w kinach. Myślę, że już niebawem
będziemy podróżować (…) na granice kontynentu, do krain, gdzie wysiadają stare
kobiety w chustkach.”
„Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” to zbiór felietonów i esejów podróżniczych, publikowanych dotąd w „L’espresso”, „Neue Zürcher Zeitung”, „Wege durch das Land" oraz w Tygodniku Powszechnym i na portalu Dwutygodnik.com. To ciekawa antologia refleksji i obserwacji na temat Polski i Europy, kultury, przyrody i kościoła. Nie jest to może pozycja na miarę „Grochowa”, ale Stasiuk nie zawodzi. Teksty tworzą spójną całość, a autor fantastycznie opisuje to, co elementarne, ale widziane w nowych kontekstach i konfiguracjach. Ta książka ma trzy wymiary. Pierwszy, wytycza droga, przemieszczanie się, ruch w przestrzeni i czasie; drugi – przemijanie, zapomnienie, śmierć, a trzeci, jakby podświadomy, tęsknota. Jego pisanie jest jak malowanie pięknego, momentami ckliwego i naiwnego obrazu. Próba zamknięcia chwili w słowie, ocalenia momentu i nadania prostocie metafizycznego wydźwięku. Asumptem do rozważań są tu między innymi: palenie papierosów, marcowe roztopy, Peerel, wróble, Nikifor i Warhol, ale także brzemię nazizmu naznaczające twórczość Herty Müller. Stasiuk pisze pięknie i chociaż wiele z tych historii już było i chociaż autor się powtarza, to uwielbiam jego niepoprawną nostalgię i nie potrafię być wobec jego twórczości obiektywna.
„Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” to zbiór felietonów i esejów podróżniczych, publikowanych dotąd w „L’espresso”, „Neue Zürcher Zeitung”, „Wege durch das Land" oraz w Tygodniku Powszechnym i na portalu Dwutygodnik.com. To ciekawa antologia refleksji i obserwacji na temat Polski i Europy, kultury, przyrody i kościoła. Nie jest to może pozycja na miarę „Grochowa”, ale Stasiuk nie zawodzi. Teksty tworzą spójną całość, a autor fantastycznie opisuje to, co elementarne, ale widziane w nowych kontekstach i konfiguracjach. Ta książka ma trzy wymiary. Pierwszy, wytycza droga, przemieszczanie się, ruch w przestrzeni i czasie; drugi – przemijanie, zapomnienie, śmierć, a trzeci, jakby podświadomy, tęsknota. Jego pisanie jest jak malowanie pięknego, momentami ckliwego i naiwnego obrazu. Próba zamknięcia chwili w słowie, ocalenia momentu i nadania prostocie metafizycznego wydźwięku. Asumptem do rozważań są tu między innymi: palenie papierosów, marcowe roztopy, Peerel, wróble, Nikifor i Warhol, ale także brzemię nazizmu naznaczające twórczość Herty Müller. Stasiuk pisze pięknie i chociaż wiele z tych historii już było i chociaż autor się powtarza, to uwielbiam jego niepoprawną nostalgię i nie potrafię być wobec jego twórczości obiektywna.
3 komentarze
A mnie Stasiuk, jakiego znam potworni nudzi. Próbowałem zmęczyć parę jego książek i nigdy nie przebrnąłem nawet jednej trzeciej. Myślę, że gdybyśmy się spotkali, to nie zamienilibyśmy więcej niż dwóch, trzech zdań. No nudziarz i tyle...
OdpowiedzUsuńStasiuk nie nudzi! Stasiuk inspiruje. Stasiuk porywa intelektualnie, w swoją podróż po bezdrożach Europy, ale tej zapomnianej, która pod grubą warstwą kurzu ukrywa prawdziwą twarz. Absolutnie doskonała jest dla mnie książka "Jadąc do Babadag".
OdpowiedzUsuńTę pozycję przeczytam na pewno!
Uwielbiam Stasiuka, dobrze, że jest tak płodny, właśnie dostałem jego "Osiołka" :)
OdpowiedzUsuń