Zimowe poczytaj mi…
Mam taki zwyczaj, że pewne książki trzymam na wyższych półkach
i tylko w określonych momentach roku wyciągam je żeby były bardziej widoczne i
częściej czytane. Szczególnie dotyczy to książek dla dzieci. Są takie, które
czytamy ciągle w okresie Bożego Narodzenia, Wielkanocy, wiosny, lata, Dnia Mamy
i tak dalej i tak dalej. Każda z pozycji ma jakiś motyw związany z okazją. Mimo,
że czytamy wiele tematycznych historyjek wydawanych w popularnych seriach, na przykład
o Basi, o Franklinie, to poniżej znajdziecie naszą listę absolutnie ulubionych,
zimowych.
„Zima w dolinie Muminków” Tove Jansson
„Opowiedz mi o śniegu –powiedział Muminek
siadając na wyblakłym od słońca krześle ogrodowym tatusia.- Nie rozumiem tego”.
Nie od razu zatrybiło między Lilką a muminkami. To chyba rodzinne ja też za nimi
nie przepadałam jak byłam mała, a dokładniej nie przepadałam za bajką w
telewizji. Do czasu, kiedy odkryłam, że w tej bajce mieszka jakaś wieczna
tajemnica. A w tej części serii jak znalazł melancholijnie, trochę smutno,
trochę nostalgicznie. Nic tylko zakopać się pod ciepłym kocem i przespać
szarugę, śnieżyce, opady i mrozy. Muminki tak właśnie mają w zwyczaju, ale tym
razem Muminek się wybudził i odkrył świat zupełnie mu obcy, zabielony puchem. „Umarł. Cały świat umarł, kiedy spałem. Te
świat należy do kogoś innego, kogo nie znam. Może do Buki. I nie został
zrobiony po to, żeby żyły w nim Muminki.” Pojawia się tu oczywiście cala
banda znanych postaci i jak zwykle fantastyczna i jedyna w swoim rodzaju Mała
Mi!
„Mój przyjaciel Malmi” Gerd Hahn
Zimowe zabawy Neli
i Mattiego w toczenie śniegowych kul skutkują budową dwóch bałwanków –
wysokiego i całkiem malutkiego. Kiedy dziewczynka budzi się w nocy odkrywa, że
jej bałwanek ożył i zaczął buszować po okolicy. Niby nic dziwnego, z punktu
widzenia dziecka, ale może, uszkodzić kolejkę tatusia, włączyć pozytywkę w
zegarze i wszystkich pobudzić. I jak wtedy wyjaśnić wtargniecie bałwanka do
domu? Trzeba go wywabić na pole i zabrać na …łyżwy. „Jjjii, jakie to fajniste!”. Przepiękna i ciepła historia, topi
wszelkie lody.
„Opowieść wigilijna” Charles Dickens
Zaczęłam
ją czytać Lilce w tym roku, tuż przed Bożym Narodzeniem. W wersji bez obrazków.
Udało się przeczytać całość! Lilka była wyraźnie poruszona tym, jaki Ebenezer Scrooge
jest złośliwy i …smutny. Może i czytam tę książkę głównie dla siebie. Może. Po
prostu ja uwielbiam, wszystko to, co dzieje i jak się dzieje i jakie jest
proste i cały przekaz. Wszystko spowite śniegiem, z delikatnie tlącymi się
światełkami. Historia zamożnego człowieka,
o bezwzględnym zachowaniu, cynicznego i skupionego na sobie. Wigilijne duchy
odmienią jego los, przywołując obrazy z przeszłości, przyszłości. Punkt
ciężkości w tej historii postawiony jest na to, co naprawdę ważne w życiu. Nie ma żadnych prezentów, przedświątecznych
zakupów i blichtru.
„Zima, której nie było” Katarzyna Minasowicz
Cos idealnie na
tegoroczna zimę. Oczekiwanie, to temat przewodni, oczekiwanie na śnieg, zimno,
mróz, lód, zamieć. Wszyscy tak się tej zimy boja, przygotowują, chronią. A Mała
po prostu nie wie jak to jest? W ogromnym pudle leżą piękne czerwone śniegowce,
ale na co one skoro zimy brak? A tak by się chciało w nich pobiegać. Wtedy
kiełkuje pomysł na zimę z papieru i styropianu, taka namiastka, póki chłód nie
nadejdzie. To książka ascetyczna pod każdym względem: rysunków, słów, kolorów,
pozwala oswoić zimę, tak dla wielu nieprzyjazną.
„Królowa śniegu” Hans Christian Andersen
Ponownie klasyka,
dla mnie nierozłącznie związana z tą pora roku. Zimno bije z każdej kartki. Kaj
i Gerda, gdzieś w bajkowej scenerii i ten kawałeczek pękniętego zwierciadła,
który odmienia wszystko: zło w dobro, radość w płacz. Chłopiec przepada. Oddala
się od wszystkich, a przerażająca Królowa zdobywa nad nim całkowita kontrolę. Dobrze
przeczytać tę dziewiętnastowieczną wersję, bo mam wrażenie, że mamy teraz prawdziwy
zalew przeróbek, adaptacji, skrótowców, a obcowanie z eleganckim, odmiennym stylem,
językiem Andersena, to prawdziwa gratka i uczta. W naszym wydaniu przepiękne
rysunki Szancera i to pytanie: czy Gerdzie uda się ocalić przyjaciela?
„Dziadek do orzechów” Ernest Teodor Amadeusz Hoffman
„Dnia dwudziestego czwartego grudnia nie
wolno było dzieciom pana radcy zaglądać do salonu ani do przyległego pokoju.”
Tak rozpoczyna się historia Klary w bajkowym, magicznym świecie. Zawsze jej zazdrościłam
przygód i tego, że zabawki naprawdę ożyły, że książę bronił ją przed Królem
Myszy, wojskiem. Spotkanie z urokliwą księżniczką Pirlipatą, czym jest orzech
Krakatuku? Kim Mysibaba? I ten piękny tytułowy bohater! Marzyłam o takiej
figurce, lśniącej i pachnącej świeżą farbą. Tak, jestem dzieckiem końcówki PRLu,
więc kolory mi się śniły. Historia ze świętami w tle. Wszędzie tajemnica, wyczekiwanie,
w sumie do dziś nie wiem czy to był sen, czy jawa. Esencja świąt, zapach przeszłości.
Ponownie Szancer.
2 komentarze
Same dobre książki :)
OdpowiedzUsuńTo nasze "muszę przeczytać zima" :)
Usuń