Wielki przypływ
Kiedyś
w bajkach za górami, za lasami, za siedmioma morzami istniała
kraina, w której dobro zwykle zwyciężało zło i wszyscy żyli
długo i szczęśliwie. Lampedusa nie jest tak daleko, jest też
całkiem namacalna, ze wszystkich stron otacza ją morze, piękne,
błękitne, swawolące falami. Piękne plaże, podobno najpiękniejsze
na świecie. Niewielki skrawek lądu, dwadzieścia kilometrów
kwadratowych, sześć tysięcy mieszkańców, dla jednych dom od
zawsze, dla wielu pierwszy przystanek w poszukiwaniu nadziei. Dawna
kolonia karna, o ironio, dziś przejściówka! Gorzko. W obrazach
nakreślonych, jakby akwarelami, rozmyte scenki tworzą tło. Wszyscy
wiemy o co chodzi, ale tylko patrzymy. Łazimy za autorem to tu to
tam, idziemy w kierunku pomostu Favarolo, ale nigdy nie zobaczymy
momentu przypłynięcia łodzi – doholowanych, dryfujących. Coś
zjemy, coś poczytamy, posłuchamy. Rdzenni mieszkańcy rozmawiają z
Jarosławem Mikołajewskim o życiu codziennym, o historii ich
rodzin, wyspy, o setkach trupów, o niemocy i milczeniu polityków, o
żółwiach, o szpitalach, o łódkach. Wyspa zbyt mała by pochować
na niej ciała, zbyt mała by stać się nowym domem, zbyt … .
"Drzwi Europy" via flickr.com |
0 komentarze