W stronę krótkiej formy- Lucia Berlin
„Najlepsze,
co może ci się przydarzyć, to jeśli od czasu do czasu poczujesz
się niekomfortowo.”
W
minionym roku opasłe książki mnie rozczarowywały. Żulczyk
odjechał z nastoletnimi
wspomnieniami, Hill zamotał
się w
gąszczu charakterów. Na
widok pięciuset stron
opowiadań, czułam
obawy. Lucii
Berlin nie
znałam. „Instrukcja dla Pań sprzątających” kusiła
krótką formą.
Nie może być źle,
myślałam.
I nie było. Było wspaniale. Bez
obietnic, bez porównań. Ziemia
nieodkryta. W skali niebezpieczeństwa 5/5. Dlaczego warto?
Po
pierwsze. Autorka
praktycznie u nas nie(po)znana, a szkoda. To
proza o minimalistycznym języku, ale maksymalnych emocjach. Nic,
co słodziło
jak wata cukrowa,
raczej cięło
jak krajalnica do jajek.
Emocjonalnie
niełatwe, więc nie czytajcie na raz. Tematy
czerpała
Berlin
z
własnego życia, choć niekoniecznie pisała autobiografię.
Narrator
siadał sobie
gdzieś w barze
w
Carlem,
Santiago,
a może Albuquerque i nawijał
historie. Historie
z pralni u Angela, z zapyziałego gabinetu
dziadka-dentysty-alkoholika, ze szkoły w El Paso, z domu starców, z
oddziałów
odwykowych, z
wypraw
do klinik aborcyjnych. Bohaterami tych historii, takimi
steranymi
przez los,
były
panie sprzątające, Indianie w spranych dżinsach, amatorzy
klubów nocnych w Juárez,
pielęgniarki z ostrych dyżurów.
Głębokie
portrety najzwyklejszych ludzi, czasem
tych
samych,
ale w
odsłonach na
różnych etapach życia. Berlin
to zdecydowanie
autorka
od
zatęchłej strony egzystencji, od
kaca, wrzodów,
od brudu,
worków stomijnych, kikutów.
Po
drugie. Majstersztyk
formy.
Skrupulatne
pisanie oparte na
krótkich
zdaniach,
czasem pojedynczych
wyrazach
przynoszących
sugestywne
obrazy. Często
historie
bez
wyraźnego wstępu, ot po prostu od środka, bez
jednoznacznego końca, urwane
śmiercią,
wydaleniem,
odejściem,
zabiegiem.
Narracja
pierwszoosobowa, tu i ówdzie z wyrwą w trzeciej. Bezpośredniość
stylu zaburzana
brutalnymi wstawkami, zmianami fabuły. A potem takie oto
zaskakujące zestawienia:
„Dziwne,
że od jakiegoś roku zawsze byliśmy u Angela o tej samej porze. Ale
nie zawsze zjawialiśmy się o tej samej godzinie.”
Po
trzecie. Pierwszorzędna
literatura kobieca, bezkompromisowa,
pełna
drugich szans i gorzkich
rozwiązań.
Codzienne
zdarzenia, zmęczenia, momenty przebłysków, zsyntetyzowany
liryzm, skrzywiony humor, ale także ryzyko. Wysokie
natężenie znajomych emocji.
To historie nieuchronne i
zaskakujące jednocześnie.
Lucia
Berlin „Instrukcja dla pań sprzątających”, Wydawnictwo W.A.B.,
Warszawa 2017
1 komentarze
nie lubię określenia "literatura kobieca". to tak, jakby się chciało usprawiedliwić jej niższą jakość, chociaż wcale tak przecież kobiety nie piszą gorzej niż mężczyźni.
OdpowiedzUsuń