Nieidealna książka Gunnhild Øyehaug
Pewnego dnia trzy kobiety w Bergen,
Kopenhadzie i Oslo budzą się jako bohaterki książki „Czekaj, mrugaj”, a autorka, Gunnhild
Øyehaug, zaczyna wiwisekscję i analizę ich wewnętrznych perefekcyjnych żyć.
W rolach głównych: Sigrid, lat dwadzieścia trzy, studentka literatury i
aspirująca pisarka; reżyserka Linnea, lat dwadzieścia siedem; artystka i performerka
Trine, lat trzydzieści dwa. Będzie jak w romansie, z czasem jak w komedii
romantycznej: Sigrid kocha się potajemnie w Magnusie (który ma kogoś), ale
pewnego dnia zakochuje się w zdjęciu umieszczonym z tyłu książki, w niejakim Kåre,
który z kolei (chyba) zerwał z Wandą, ale pozna Sigrid. Linnea tęskni za Göranem,
nieświadoma tego, że producent jej filmu, Robert, kocha ją potajemnie. Trine
wzdycha do ojca swojej córki, Knuta, który odszedł. I na dodatek Elida, tęskni
za Viggo. Pytacie, czy to książka na lato? Zdecydownie, jest lekka, ale inteligentna.
Sprytnie zamienia pytania w znaczenia i interpretacje.
Kobiety grają pierwsze skrzypce w powieści
Øyehaug, to kobiety w przydużych męskich koszulach, które podkreślają ich
delikatność. Dziewczyny z męskich fatazji, tutaj żyją własnym życiem.
Postacie z tej książki, tak jak i my
wszyscy na co dzień, nie mówią tego, co naprawdę myślą. Każdy z bohaterów,
podobanie jak każdy z nas nosi w sobie swój idealny świat, swoje perfekcyjne
wyobrażenie życia. Øyehaug pomaga im
zaprzęgając wszechwiedzącego
narratora, pierwszą osobę liczby mnogiej. Robi to chwytając się bardzo
zaskakującej narracji, prowadząc nas kadra po kadrze, scena po scenia jak w
filmie. Viggo na pogrzebie babci, Sigrid i Kåre jedzą zupę cebulową, Linnea w
toalecie odciąga mleko, Kåre kłóci się z Wandą. Bohaterowie czytają Dantego i Cervantesa,
ogladają Tarantino, „Między słowami” Coppoli, „Przed wschodem słońca”. Pojawia
się, niczym pop-up, fotografia
prezydentów Bushów grających w golfa i dno morskie niedaleko Grenlandii. Książki
o golfie i Paul de Man. Brzmi zaskakująco i nie do pary? Całość jest
inteligentnym splotem wydarzeń i emocji.
Mimo, że czytałam łapczywie i dałam
się ponieść słowom, jak fali, to uprawiałam czytelniczy boogieboarding i to z lekkim podtopieniem i z przerwami na oddech.
Momentami czułam przeładowanie i tłok. Ilość podejmowanych tematów, faktoidów
była zbyt wielka. Być może to taka metafora informacyjnego bagna w jakim
przyszło nam żyć, bagna, w którym brakuje prostoty i bezpośredniość przekazu. Wśród
relacji międzyludzkich, niczym wśród kolcków Lego pełno jest barw i konfiguracji, ale zdecydowanie nie ma
słów. Nie wystarczy wymrugać latarką ze smartphone’a słów alfabetem Morse’a,
aby rozmawiać. Czekaj, mrugaj, przetrwaj.
Gunnhild Øyehaug „Czekaj, mrugaj”,
tł. Anna Krochmal i Robert Kędzierski, Wydawnictwo Pauza
0 komentarze