Walentynkowy wpis o trójkątach, schizofrenii, filmach i magicznej liczbie 662 (niekoniecznie w tej kolejności)
www.pixabay.com |
Zadziwiające jest to, że na blogach, we wszystkich zestawieniach najlepszych książek o miłości, królują te napisane przez kobiety. I w większości to świetne pozycje, bardzo lubię, ale trochę szkoda, męski punkt widzenia w sprawach sercowych wydaje się bardzo pociągający, a utwory genialne. Faceci o uczuciach piszą i to pięknie. Wydaje mi się, że częściej patrzą na miłość w sposób nostalgiczny i z lekkim osobistym wyrzutem sumienia, a to z braku wystarczającej wrodzonej otwartości, może nawet wylewności. Nie próbują rozbierać uczucia na części pierwsze do bólu, nie definiują wszystkiego, w tym partnera. Jeśli czegoś szukają to bardziej instynktownie, kobiety gonią wzór. Pisarze nie wzdychają do wyobrażenia, ale bardziej do istnienia. To na pewno nie brak oczekiwań, może raczej mniejsza potrzeba ubieranie wszystkiego w słowa. Podobnie jest w podsumowywaniu przeszłości, są ostrożniejsi. Czuję, że z próby opisu męskiego stylu pisania o miłości, wychodzi mi wpis o mężczyznach w ogóle! Aby nie brnąć, przedstawiam moje ulubione książki, stworzone męskim piórem. Wszystkie cztery sfilmowane, w gwiazdorskiej obsadzie, istne perełki. Zatem romantyczny wieczór z książką lub filmem, to wszak dzieła autonomiczne.
„Miłość
w czasach zarazy” Gabriel Garcii Màrqueza.
Najpiękniejsze w tej książce jest to, że jej głównym bohaterem
jest naprawdę miłość i to czyni ją wyjątkową i niepowtarzalną.
Cała historia Florentino Arizy i Ferminy Dazy, czasem mam wrażenie
jedyna i ostatnia taka na ziemi, to opowieść o uczuciu silniejszym
niż śmieć. Życie zaklęte w zakrzywionych czasoprzestrzeniach,
jest (według Màrqueza) cyklem przypływów i odpływów, nawracających zdarzeń -
każdy może złapać swoją
drugą szansę. Miłość w tańcu z tęsknotą, przemijaniem,
nadzieją i tą latynoamerykańską rubasznością (w powiązaniu z
liczbą 662 to już rozpusta). Zwodzenie, rozdzielenie z powodu
pochodzenia i wyznanie po ponad pięćdziesięciu latach.
⭐
Film
„Casablanka” powstał na podstawie sztuki Murraya
Burnetta „Everybody comes to Rick's”.
Autor, nauczyciel
angielskiego z Nowego Jorku, wrócił do kraju z podroży po Europie,
w której, tuż przed wybuchem II wojny
światowej,
rządził terror i antysemickie nastroje. Był tym zbulwersowany,
chciał stworzyć tekst,
który byłby głosem sprzeciwu
wobec tej
sytuacji. Tekstu wystawiać
nie chciano, ale zainteresowało się nim Hollywood, określając go
jako „świetny
melodramat, o gęstej atmosferze, suspens, psychologiczny i fizyczny
kontakt, wysublimowana ckliwość romansiku”.
Film
i jego historia pełne
są ciekawostek.
Historia osadzona w Maroku, nakręcona została w całości w Los
Angeles, w
studio …
w
przeciągu zaledwie dwóch miesięcy.
Nikt
nie znała zakończenia filmu, bo scenariusz spisywano na bieżąco.
Rick
i Ilsa (w
książce Lois Meredith).
Bogart i Bergman. Najbardziej elektryzująca
para jaką
znam, historia miłosna sprowokowana przez jedno wejście do knajpy…
Niby banalne, a jednak wyjątkowe! Niech Sam gra i gra!
⭐
„Doktor
Żywago” Borysa Pasternaka to
książka
o tym, że i w miłości
przydarza się rozdwojenie
jaźni. Młody lekarz Jurij
Żywago (dla mnie na zawsze
o twarzy Omara Sharifa), mąż
arystokratki Tani, zakochuje się w pielęgniarce Larze. Trójkącik,
a w tle rewolucja 1917 roku. Można
by pisać o banalności wątku miłosnego, i
bez dwóch zdań, to tło jest tutaj najważniejsze, to ono jest siłą
powieści, ale ten romantyczny wątek, nadaje historii namacalności.
Po prostu czasem
życie prowadzi nas w kierunku, który okazuje się totalnie ślepą
uliczką, a my zabrnęliśmy w nią tak głęboko, że odwrót wydaje
się niemożliwy, krzywdzący. Po
prostu, miłość we
wszystkich jej odcieniach.
⭐
Na
koniec „Okruchy dnia” Kazuo
Ishiguro, najbardziej
wstrzemięźliwa miłość z wszystkich tutaj opisanych. W
opowiedzianej stylowym, eleganckim językiem historii Pana Stevensa
dominuje praca i takie wręcz
mechaniczne i automatyczne wypełnianie obowiązków.
Panna Kenton miga gdzieś w
tle, jak odłożona do lamusa, jak
przyjaciółka może,w porywach. Bo
to nie romans, to przestroga, ale
jak eksponuje wagę relacji i ...miłości.
2 komentarze
Nie do końca tak jest, ze o miłości piszą tylko kobiety - wystarczy wspomnieć Nicholasa Sparksa (wiem, trochę kiczowato) albo Davida Nichollsa. Klasycy tez pisali duzo o miłości - jedna z moich ulubionych klasycznych love stwory są Nędznicy.
OdpowiedzUsuńBardziej chodzio mi o zestawienia wszelkie w stylu "najpiekniesze ksiazki o milosci". Mezczyzni pisza, ba niektorzy nawet ukrywaja sie za damskimi pseudonimami i nadal pisza. :)
Usuń