Share week 2017: bierzecie i jedzcie


Blogowanie nie jest pisaniem, tylko graffiti z interpunkcją” mówi Elliot Gould do Juda Law w filmie Sodenberga „Contagion - epidemia strachu”. Nie ma się co oburzać, choć przy pierwszym słuchaniu brzmi kulawo. Trochę racji w tym stwierdzeniu jest, obie działalności są formą ekspresji. Jedna taguje mury, druga internetowe strony. Od dziennika (web log) do poradnika? drogowskazu? konfesjonału? ekshibicjonizmu? Blogowanie to dziś opowieść o polityce, ekonomii, modzie, książkach, lekach, muzyce latynoskiej, o czym tylko dusza zapragnie. Przestrzeń heterogeniczna. Recenzje, pomysły nażycie, opowiadania, porady, komentarze - puszczane w eter tworzą komory bezechowe. Teksty rozprzestrzeniają się w necie, rzucając wyzwanie banałom, zasiewając nutkę niepewności na gruncie zbytniej oczywistość. Zyskują uwagę dzięki niebanalności, czasem gniewowi i sprzeciwowi. Dają możliwość bliższej analizy lub po prostu dobrej zabawy. W 2012 roku, po aferze podsłuchowej w Wielkiej Brytanii, sędzia Lord Leverson, stwierdził w swym raporcie, że obecność bloggerów (w świecie nieuregulowanym prawnie) może nakłonić dziennikarzy do pisania historii dalekich od prawdy, aby poczytność, sławę i inne takie. Piąta władza? Twierdzenie, że blogi nie są prawdziwym pisaniem, to nadużycie, a poniższy wybór, w ramach #SHAREWEEK2017, tylko potwierdzi, jak cholernie dobre pióro mają niektórzy i jak wpływowe.



Miszong.pl
Mój ulubiony i najbardziej podziwiany blog. Chciałabym tyle wiedzieć i tak pięknie ubierać w słowa jak Monika Ochędowska, znajdować paralele i czarować obrazem. Autorska rzecz. Bardziej niż rzetelna. Bardziej niż uważna. Bardziej niż intymna. Esencja intelektualnego luksusu. Codziennie zmusza do pracy nad sobą, do wyglądania nowości, do gimnastykowania szarej masy. To takie miejsce w necie, bez którego mogłoby mi się nie chcieć.




Odkryty dość niedawno. Kulturalnie, z lekkim skrętem w stronę frankofilską, ale tylko momentami. Lubię ten spokój, słowną elegancję, jaki wprowadza autorka do każdego posta, a przez to do mojej głowy. Wyważone opinie, dające szansę, bez nadętych pochwalnych blurbów. Zapuszczanie się, może jeszcze trochę nieśmiało, w zupełnie nowe dla mnie rejony: do świata Nicolasa Mirzoeffa, czy sztuki wizualnej Houellebecqa (tego Houellebecqa). Poproszę o więcej i więcej Paryża!


zacofany-w-lekturze.pl

Kiedy kilka miesięcy temu link do tej strony przestał działać, a jedyne, co kuło mnie w oczy była wiadomość: STRONA NIE ISTNIEJE. Uruchomił się tryb paniki. To chyba ten moment, w którym człowiek uświadamia sobie uzależnienie. Piotr Chojnacki, ujmuje mnie bezpretensjonalnością, szczerością i poczuciem humoru. Pełno u niego wygrzebanych z bibliotecznej półki lektur, zdecydowanie poza mainstreamem, w antykwariatowych okładkach. Wyndham, Wernic, Minkowski, Marinina. Zdarzają się tytuły modne: Varga, Waters, Winterson. Być może zniknięcie strony to tylko projekcja lęków. Nie znikaj nigdy!



You May Also Like

3 komentarze

  1. Dziękuję niezmiernie za wyróżnienie :) Ciekawe natomiast, że nikt nie zgłaszał żadnych problemów z dostępem do bloga. Może ten napis był tylko projekcją Twoich głęboko tłumionych lęków? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję serdecznie, zwłaszcza za "słowną elegancję", mimo to czytać. Obiecuję też więcej o Paryża. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, jak sobie poradzę z taką dawką komplementów ;) Na szczęście mam w sobie trochę autokrytycyzmu, przyda się. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)