Rabka Zdrój


Jest kraj nieznanych cudów.
Gdzie z białych gór
Potoki srebrem płyną,
Doliny śpią (…)

Władysław Orkan „W Roztokach” 1903 r.

fot. Agata Olejnik
Kiedy moja tato i jego brat byli mali, babcia zawsze ich straszyła: ”Pijcie tran, albo pojedziecie do Rabki”. Straszyła i mnie. W wyobraźni, przez długi okres czasu, utrzymywał się obraz miejsca piekielnego, strasznego i najgorszego na ziemi. Paręnaście lat później los rzucił mnie w pobliże Rabki, ale wiele to nie zmieniło w moim postrzeganiu tego miejsca: mała mieścinka, pełna uzdrowisk i „narciarzy”, pojadę na emeryturze. Dziwiłam się, że Ania spędza tam z dziećmi cały miesiąc! Co ona tam robi? W końcu pojechałam po raz pierwszy z moją sześciomiesięczną Lilką. I tak w maju 2011 zły czar Rabki prysł i odkryłam przytulne miejsce na ziemi, w otoczeniu Gorców i Beskidu Wyspowego. Uwielbiam jego cisze i zwyczajność zimą, oraz krzyczącą radośnie zieleń, latem. Nie przeszkadza mi nawet potop turystów od czerwca do końca sierpnia. Czuję się tu jak w domu.


Mieszkamy zwykle u Pani Lucji, niedaleko Parku Zdrojowego. Rzut beretem. Rano biegniemy do sklepu po świeże bulki i zjadamy śniadanie na tarasie. To przyjazne gospodarstwo, z wielkim ogrodem, placem zabaw dla dzieci, trampoliną, ogródkiem warzywnym, klatką pełną królików. Dzieci wybiegają z domu i piszczą z zachwytu. Zaczynamy dzień przy ulicy Słonecznej.


Tężnia solankowa
To istny raj dla rodzin. Od 1996 roku Miasto Dzieci Świata, tytuł nadany przez Kapitułę Orderu Uśmiechu. Można kilka godzin spędzić w samym Parku Zdrojowym. Idealne miejsce na spacer, czy bieganie. Już widzę ten uśmiech – „godzin?”. Tak. Trzydzieści hektarów, wspaniale zagospodarowanych i dopiero, co zrewitalizowanych. Najpierw kilka rundek w małej tężni solankowej. To jedyne w Małopolsce inhalatorium na świeżym powietrzu. Mikroklimat zbawienny dla naszych zasmogowanych, krakowskich dróg oddechowych. Tworzą go buki, modrzewia, sosny i świerki, które latem dodatkowo wydzielają olejki eteryczne nasycające powietrze pięknym zapachem. Potem łyk wody w pijalni. „Tylko wybierz jakąś znośną w smaku” mówi Ania. Wzięłabym „Zuber”, ale nie ma. I już słychać krzyki maluchów ”Chcemy iść na plac zabaw!!!!!!”. „Jak dobrze, że jest kilka” myślę, a do tego ścieżka zdrowia dla starszych. Są wspaniale nowoczesne, funkcjonalne, z całą masą huśtawek, zakręconych zjeżdżalni, piasku, ścianek wspinaczkowych, karuzel itd.. Można też wyciągnąć koc i legnąć na trawie, które gdzieniegdzie zamieniają się w kwiatowe dywany. Po ścieżkach latem mkną dzieci na rowerkach i gokartach. Dwie fontanny – rabczańska nerka i ta w pobliżu cmentarza żołnierzy radzieckich, szumią przyjemnie. Kępy lawendy pachną poległym. W wschodniej stronie parku dominują, poukrywane w bocznych uliczkach, sanatoria, ale są tam także boisko do siatkówki, kręgielnia, nadmuchiwana latem zjeżdżalnia, miasteczko komunikacyjne, korty tenisowe. Na koniec strudzony spacerowicz może przysiąść na lody i kawę w Parkowej albo Cafe Slodka. Podają w filiżankach.

Jeśli mieszkamy u Lucji zajadamy się jej pysznymi domowymi obiadami. Naleśniki to istna poezja, przebijają wszystkie mi znane. Jeśli wpadamy tam na weekend, to nie mamy zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o miejsca do jedzenia. To chyba jedyna bolączka tego miasta. Idziemy do Zdrojowej. Tu czas się zatrzymał, gdzieś w 1980 roku. Klimatyczne miejsce, co do wystroju zupełnie jak wyjęte z filmów Barei. Nawet sypana kawa podawana jest w wysokich szklankach. Ale obiady smaczne. Obok huczy fontanna słoni. Zatykanie raczkami trąb, z których tryska woda, to ulubiona zabawa dzieci. Małym deptakiem idziemy do Parku Linowego. Dwie trasy dla młodszych i starszych. Podobno do czterech lat, ale Lilka dala sobie świetnie radę. Krzyś udawał, że chodzi nad morzem lawy i ucieka przez potworami.

Jeśli ktoś lubi jednak jarmarczny klimat i nie boi się narazić portfela na pokaźne uszczuplenie w krótkim czasie, może wybrać się do Rabkolandu. Oprócz karuzel, ciuchci, można tam znaleźć te Odwrócony Dom i Muzeum Orderu Uśmiechu. Potem przejażdżka zabytkowym pociągiem lub wizyta w Muzeum Taboru Kolejowego.


Rabkoland


Rabkoland
Kiedy sezon wygasa, Rabka się wycisza. Wracamy tu zima. To nasz baza wypadowa na narty z dziećmi, na Polczakówkę na przykład. Po południu idziemy na lodowisko, albo do teatru Rabcio, albo do Muzeum Orkana w pięknym Kościele Marii Magdaleny, gdzie można obejrzeć wystawę zabawek dawnych, albo do księgarni „Między Słowami”.


Kościół p.w. Św. marii Magdaleny


Teatr Rabcio

Jedno jest pewne, bez względu na porę roku, nie można się w tutaj nudzić. Ciągle wracamy z ogromną przyjemnością. Wieczorem zwykle padamy z nóg. Kiedy dzieci dorosną ruszymy w góry, marzę. „Lubię tą naszą Rabkę”.


Fotografie: Autorka

You May Also Like

1 komentarze

  1. Pokoje u Łucji Rabka-Zdrój: Pani Agato dziękujemy za bardzo pochlebną opinię o Rabce i naszym ośrodku.

    OdpowiedzUsuń

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)