Kiedy cytrynowy tort bezowy ratuje ci tyłek - „Amelia Bedelia”
www.pixabay.com |
Moje
doświadczenia z pomocą domową pozostają czysto literackie i
popkulturowe. Wszystkie one potwierdzają teorie, że a.) ideały nie
istnieją, b). zamiast na zbawiciela może trafić na szarlatana. Weźmy Mary
Poppins wzorcowy i bezkonkurencyjny, z punktu widzenia dziecka, model
niani i opiekunki, ale dla dorosłego model jakże szorstki i
momentami okrutny. Któż jednak nie chciałby nią być i podsiadać
wszystkie te magiczne umiejętności - wjeżdżanie na pięterko po
poręczy, odfruwanie w podróż dokoła świata w dowolnym momencie,
pochłanianie posiłków unosząc się nad podłogą. Niestety
nadchodzi dzień, w którym zmienia się wiatr i Mary odchodzi….
Może zastąpi ją Niania Frania? Przekraczająca granice swobodą
stroju i nastawienia, zajęta uwodzeniem, w zależności od wersji,
pana Sheffielda lub Skalskiego. Ale zjednuje sobie sympatię
wszystkich domowników i realizuje swój amerykański sen. Jest też
Rosie robot uratowana ze szrotu przez rodzinę Jetsonów. Żaden tam
model hi-tech, ale prawdziwie dobra opiekunka i pomoc, zawsze służąca
dobrym słowem. I wreszcie Amelia
Bedelia
bohaterka, wydanej właśnie przez Wydawnictwo Literackie serii
książek Peggy
Parish.
Amelia
jest bezpretensjonalnie zabawną postacią. Przybywa do domu państwa
Roger znikąd. Nie posiada żadnych referencji, nie ma też
supermocy, no może oprócz jednej ... piecze zachwycająco bajeczne
bezowe torty cytrynowe. To ważna umiejętność, zwłaszcza kiedy
przez przygotowanie porcji steku czy kurczaka rozumie się,
przebranie mięsa w fikuśne szatki, a przez zdjęcie zasłon,
zrobienie im fotografii. Tak, Amelia może się poszczycić ową
groteskową dosłownością i niefrasobliwością w odbiorze
komunikatów, przez co jej historie pełne są absurdalnych sytuacji
i nieporozumień. Amelia ma jednak wiele zalet, które rekompensują
jej „błędy”: naiwność, pracowitość, urok osobisty. Być
może czytelnik podobnie jak Rogerowie odkryje, że problem nie tyle
tkwi w Amelii, ale w kierowanych w jej stronę prośbach i
komunikatach. Bo jak radzić sobie w krainie idiomatycznych wyrażeń,
homofonów, homonimów i gierek słownych.
Peggy
Parish była nauczycielką, ale w pracy ponad wszystko interesowała
ją kreatywność, dlatego zaczęła sama tworzyć materiały na
swoje lekcje. I pomyśleć tylko, że kompletnie nie leżało jej
pisanie, tymczasem napisała ponad trzydzieści książek, w tym
dwanaście poświęconych Amelii. „Dzieci
nie będą czytały tego, co ich nie interesuje”
mówiła. Aby pokochały czytanie, muszą to robić dla przyjemności,
w swoim tempie, bez przesadnego analizowania.
P.S.
Wspaniałe tłumaczenie Wojciecha Manna!
Peggy
Parish „Amelia Bedelia”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017
0 komentarze