Rzeczy ważne i ważniejsze…
Pytasz co w
moim życiu z wszystkich rzeczy główną...
Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Jednej się oczu czarnych, drugiej - modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.
Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Jednej się oczu czarnych, drugiej - modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.
Jan Lechoń
To było przypadkowe spotkanie. Księgarnia na Królewskiej, szumnie zwana Salonem
Książki. Dawno tam nie zaglądałam. Sprzedające takie sobie, za to wybór książek
dość dobry i czasami zaskakujący. W moje ręce trafia Maria Wiernikowska i jej „Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do
Santiago de Compostela.” Od razu myślę: jakbym chciał tam być! I kupuję. Idę
z Marią. Ona trochę przymuszona, „z jakimś idiotycznym kosturem (…)”[9],
namówiona przez przyjaciół. Czy to nie dziwne? Jednoznacznie kojarzyła mi się
zawsze z wojną, a tu książka podróżnicza? Ceniona dziennikarka i korespondentka wojenna. Zaczynała w Radio
France Internacionale, później było Polskie Radio, Radio Zet, Gazeta Wyborcza,
TVP. Była w Gruzji, przy ekshumacjach ciał w Bośni, w Afganistanie, Karabachu,
Kosowie, Korei Północnej. Tam gdzie ”Zadyma,
strajk, msza za ojczyznę. Oblężenie, pierwszy nalot, okupacja. Obozy uchodźców,
czystki etniczne. Front pogrom,(…) partyzanci.” [119] Maria uprawia sport
ekstremalny, nie pielgrzymuje (?). Ta myśl irytuje i gryzie na początku także
autorkę, może dlatego trudno się czyta. Czuć niepewność. Po co iść? Ona? Może zostanie zakonnicą? Przecież nie wierzy ani w
Boga, ani w intencje, ani w modlitwy. Francuska droga do grobu Jakuba Większego,
jednego z dwunastu wybranych, ma blisko osiemset kilometrów. Osiemset tysięcy
metrów na rozmyślania, medytacje, bycie z nieznajomymi wśród gór, wąwozów. Nuda.
Buon camino. Jest sama, towarzyszy
jej tylko monotonia, która inspiruje do przemyśleń. Własnym tempem, bo „nigdy nie będę pierwsza, nigdy nie będę
ostatnia. Nie ma po co się ścigać.”[84] Codzienny marsz, nocleg w hostelu, klasztorze
lub pod gołym niebem i wbijanie pieczęci do credential.
Sucha kiełbasa, ser, chleb i woda. Dzień w dzień. Ale to jednak dziennikarka i wojnę
zabrała ze sobą, tą w Czeczeni, Jugosławii, Iraku. Do plecaka oprócz plastrów
na pęcherze, peleryny i sandałów spakowała swoje macierzyństwo, Solidarność, stan
wojenny, Orianę Fallaci, kochanków, miłości, Józefa Czapskiego i bagaż genów. Pojawiają
się rozmyślania o pracy, o ciągłym poszukiwaniu drugiego człowieka, o wspomnieniach-
koszmarach, jakie pozostaną w głowie na
zawsze, takie drażnione cierniem rany. Maria jawi nam się jako twarda i zimna kobieta. Jej myśli są ostre jak
brzytwa, boleśnie szczere. Kto lubi czytać o naszej polskiej świętoszkowatości?
O narodowych uprzedzeniach i stereotypach, które czają się pod skórą każdego z
nas, żeby wyjrzeć na powierzchnię od czasu do czasu? Nie ma miejsca na patos. Idziemy pod górę w żarze słońca. Wokoło skały i pagórki. Mijani ludzie. Kilkadziesiąt
kilometrów i odpoczynek w domu pielgrzyma. Z czasem butny ton i sarkazm łagodnieją.
Droga zmusza do wyciszenia, czy tego chcemy czy nie. San
Juan de Ortega, Santo Domingo de la Calzada, Logroño, Negreira, Muxía. Może to wrzosy na Monti di Oja, może gwiazdy nad Santiago
de Compostela, może architekt…coś pozwoliło skruszyć skorupę. Łza.
Nie ma tu typowej Hiszpanii z pocztówek. Nie ma zielonej Galicji, opisów urokliwych
miasteczek, nie zasmakujemy tapas, nie
zatańczymy w rymie flamenco. Posłuchamy za to gadatliwych Hiszpanów, zwolnimy,
tak jak robi się na południu Europy, żeby celebrować piękny wieczór, dobre
wino, moment i ulotność. To wyjątkowy dziennik z pielgrzymki. Bardzo osobisty.
Walka ze zmęczeniem, zachwyty, sarkazm, dystans, choroby, krytyka. Plecak jaki
niesiemy pełen jest wspomnień, lęków, złudzeń z przeszłości. W drodze myślimy
nad istotą tego, co gromadziliśmy przez lata, a zbawienna perspektywa rzuca
na wszytko nowe światło. Są przecież rzeczy ważne i ważniejsze. Zostawiamy to i owo na kamieniu, w hostelu…może przyda
się komuś innemu. Diarium Marii prowokuje
do spojrzenia na własną drogę, gdziekolwiek jesteśmy. „Cel jest nieważny. Droga jest ważna” [94]
0 komentarze