A może dajmy sobie spokój …

Jak już trąbią wszem i wobec, w Polsce czytelnictwo wypada słabo. Nie ma co podniecać się kilkoma procentami wzrostu tu i tam, naprawdę. Wow, w 2015 roku 2.5% Polaków zadeklarowało przeczytanie przynajmniej jednej książki w roku. I pani minister kultury cieszy się, że trend spadkowy został powstrzymany. Jest na plus? Jest. Litości. Może warto przypomnieć rządowi prawo Murphy’ego, że światełko w tunelu – to reflektory nadjeżdżającego pociągu. Liczby prawdę ci powiedzą, ale podobno w numerologii, jeśli ktoś wierzy wróżkom. Rządzący lubią korzystać z ich rady i mówią o tym otwarcie w kolorowych pismach, stąd ten „umiarkowany optymizm”. Nie podzielam.
Andrzej Mleczko

Interpretujmy dane w jakimś kontekście. Nie tylko, ile czytamy, ale też co. A jak zdefiniowano jest „książka” w badaniu? A jeśli 47,4% nie przeczytało tekstu dłuższego niż trzy strony, to o czym to świadczy? A może wstyd przyznawać się do czytania? Czy co roku musimy przechodzić przez ten liczbowy horror żenady? Nie czytają i już, a w dyskusjach z takimi ludźmi, choćbyś nie wiem ile książek pochłonął, jesteś bezsilny. Zderzasz się ze ścianą. Ja wyraźnie nabiłam sobie solidnego guza ostatnio.
Pocieszające jest tylko to, że ci, którzy lubią czytać i faktycznie to robią, czytają więcej, po prostu, i oddają się temu z niekłamaną przyjemnością, kompletnie bez wysiłku. Jeśli mają pociechy to myślę, że przekażą to zainteresowanie dalej. W końcu, czym skorupka za młodu…


Blogi książkowe przegrywają z lajfstajlowymi i modowymi. Taki klimat. Nie świecą fotografiami, a dłuższym tekstem. Kampanie promujące czytelnictwo bardzo mnie cieszą, ale jednocześnie wywołują sceptycyzm, co do skuteczności. Czasem mam wrażenie, że po prostu warto kliknąć LIKE pod akcją na Facebooku i to na tyle, bo czy inspiruje mnie to jednocześnie czytania? Jeszcze jakiś czas temu pisałam, że może wprowadzić książkowy napalm, atakować zewsząd (link). Dziś myślę, że wątpię. Trudno przebijać mur ignorancji i przekonywać nieprzekonanych. Szczepan Twardoch zaryzykował stwierdzenie, że „czytanie jest przereklamowane”. Kuba z pewnością mu przyklaśnie. Gotowa jestem wyrazić sprzeciw, ale głos grzęźnie mi w gardle, coś tam mruczę „niemodne jest, niszowe jest”. Boże, czytanie niszowe. Smutne to, ale z drugiej strony, po co zmuszać? Czytanie to odruch. Pasja. Chęć. Potrzeba, a każdy ma zróżnicowane. To nie jest moja kapitulacja, po prostu tam gdzie rybka mogłoby brać, wabik zadziała i warto go zarzucać. Proste. Tylko tam. Skończmy z hasłami na sztandarach … 

You May Also Like

1 komentarze

  1. Dojdzie do tego, że nie będzie się rozumieć słów, nawet takich jak "lubię to", a jedynie rozpoznawać po ich umiejscowieniu, że należy kliknąć tutaj. Resztę zastąpią emotikony i inne grafiki. Historia zatoczy koło i zamiast bibliotek i księgarni będą rysunki skalne.

    OdpowiedzUsuń

Navigation-Menus (Do Not Edit Here!)