Śmierć frajerom
Grzegorz
Kalinowski, dziennikarz sportowy, z wykształcenia historyk pisze książkę
sensacyjno-przygodową i nadaje jej tytuł „Śmierć
frajerom!”. Gdybym sugerowała się tytułem, postawiłabym na komiks o
kibolach, a to dlatego że moja ignorancja spycha mnie w kierunku frajera-naiwniaka,
a nie frajera-nowicjusza. Nie jest to kolejny kryminał, nie thriller, a coś
bardziej w klimacie „Vabanku”
Machulskiego, „Chłopaków z ferajny”,
albo dynamiki Niziurskiego i szczegółu Tyrmanda.
Książka jest
dostojna i opasła (moje klimaty) i zdecydowanie wyróżnia się na tle innych z
gatunku. Taka z cyklu regionalna. Po pierwsze bohaterowie, w większości
warszawscy cwaniacy, mówią wspaniałą gwarą, stylizowaną na dawną warszawską. Ich
akuratnie, ich szwindle, machloje, ich szynki i popijanie wódki z chodnika
(autentyk!). Jak w „Starym Kinie”. Po
drugie, na początku dostajemy bardzo sytą przystawkę, pełną szczegółów,
drobiazgowych opisów Warszawy początku XX wieku. Myślę sobie to paradokument jakiś
i przechodzę w tryb leniwego dawkowania opisów topograficznych, przesuwając się
z lupą po starej Warszawie. A tu nagle pojawia się na scenie Heniek Wcisło i napędza
akcję. Nie tylko, dlatego, że jest charyzmatycznym chojrakiem, ale dlatego, że
ceni prawdziwą przygodę dużego kalibru–porwie tramwaj, wraz ze Szpicbródką ukradnie
papiery szpiclowi, zaciągnie się do wojska, nielegalnie oczywiście. A za
plecami Heńka się dzieje: wojna jest, półświatek prowadzi swoje rozgrywki, nad
stolicą krążą zeppeliny. I te wydarzenia, dynamiczne i wielkie w ocenie
historyków, oplatają los zwykłych ludzi.
Bardzo telewizyjna ta
książka, pisana z rozmachem i zamysłem stworzenia sagi (drugi tom się pisze). Podobno
Krzysztof Rak zaproponował już napisanie scenariusza serialu, a to dobry kierunek
biorąc pod uwagę, nadmiar wątków, które można idealnie rozwinąć w tej formie.
PS.: Swoją drogą,
nie przypominam sobie w literaturze ostatnich 25 lat, tak ciekawie opisanej
panoramy Warszawy początku ubiegłego wieku.
Grzegorz Kalinowski „Śmierć
frajerom!”, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2015
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza
4 komentarze
Krótko i na temat:)
OdpowiedzUsuńSam pomysł na przedstawienie szemranej Warszawy wydaje się doskonały.
OdpowiedzUsuńPrzeczytamy, zobaczymy... :) Zachęca do lektury
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem kilkadziesiąt stron i utwierdziłem się w przekonaniu, że lepiej pisać krótko i dobrze, niż długo i słabo. Pan Kalinowski ociera się momentami o grafomanię, chociaż historia jest dość intrygująca. Z drugiej strony, warto czasem przeczytać coś takiego, żeby się dowartościować: "Ja jednak dużo lepiej piszę".
OdpowiedzUsuń