Trudna miłość: Jakub Żulczyk „Ślepnąc od świateł”
“Kokaina sprawia, że energia cię rozsadza. Możesz stanąć w szeregu już gotowy do biegu, hej” śpiewał Kazik Staszewski na płycie Melassa. Jacek, bohater „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka, diler narkotykowy, wie na jej temat wszystko. Wie też wszystko o swoich klientach, pieści ich, zaopatruje, kiedy potrzeba kredytuje, albo łamie place i daje w ryj rękami Stryja lub Bujasa. Jacek – Mizaru, Kikazaru, Iwazaru w jednym. Jacek uciekł z Olsztyna, został słoikiem. Uciekł przed całą masą historii, które stanowiły jego własne reality show: matką, nieprzepracowaną relacją z ojcem. Teraz jest niewidzialny, wtapialny, łatwo zapomninalny, a dla czytelnika aż nadto wyrazisty. Cyniczny, izolujący się od reszty warszawskiego towarzystwa; powtarzający często, że branie to ludzki wybór, on, diler nikogo do niczego nie zmusza, jest inny. Jacek chce po prostu zarabiać, realizując w ten sposób swój skrupulatny plan wyjazdu do Argentyny. Jacek lubi uciekać. Jacek jest poza ćpającą Warszawą, poza gangsterskimi układami, poza rodzinnymi problemami. Otoczony ludźmi, którzy milczą lub komponują Wariacje Goldbergowskie. Za dnia schowany w swoim szaro-stalowym kantorku, nocą wypełza niczym dementor, choć tak naparwdę jak Rysiek Riedel tkwi w wytworzonej przez siebie wolności. Jacek jest skazany na siebie. To jego podstawowy problem. Sterylna sytuacja bycia człowiekiem cieniem zaczyna matowieć, kiedy pojawia się pewna torba z kasą i najlepszy klient wpada sypiąc swojego dostawcę, kula śniegowa rusza. Rusza wspaniałym strumieniem słów: energetycznym, zimnym, mocnym, wulgarnym i na swój sposób uwodzicielskim. O tak Żulczyk pisze drapieżnie i rozbrajaąco opowiada porównaniami. Mogłaby to być moja miłość totalna, a jest jedynie skomplikowana. Bo kiedy Jacka dogania klaustrofobia wielkiego miasta, ja rozgryzłam już zakończenie. I nie to martwi mnie najbardziej, mam raczej brak przekonania, że wiem, co właściwie autor chce przez tę historię powiedzieć. Czy jest to po prostu thiller? Czy moralitet? Czy ostrzeżnie? Być może to filozofia pisania, o której Żulczyk wspomniał w jednym z wywiadów: raczej pytać niż od(p)owiadać.
0 komentarze