Za drewnianymi bramami ...Podgórze
„Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że go nie
zwiedzam. […] Mieszkam w Krakowie, a to znaczy, że przechodząc koło Wawelu,
myślę zazwyczaj o czymś innym, niekoniecznie ważniejszym. Że mijając kościół
św. Andrzeja, nie zwalniam kroku, nie wzdycham, choć to przecież najpiękniejszy
kościół w Krakowie. Że idąc Rynkiem nie przystaję przed kościołem Mariackim z
głową ufnie zadartą w oczekiwaniu na trąbkę sygnału. Że nie ma mnie w żadnym
wspaniałym turystycznym autokarze, przez którego wypucowane szyby z pewnością
widać wszystko jakoś inaczej niż przez wiecznie niedomyte tramwajowe".
W. Szymborska
Koniec lipca i sierpień upływają
pod znakiem wolnego, żadnej pracy żadnych liczb i żadnych służbowych telefonów.
Od tygodni już planuję, co będę robić. Głównie czytać, to oczywiste. Będę też leżeć
na tarasie i smażyć się spokojnie na leżaku. Głowa i mózg będą myśleć o niczym
albo o przesuwających się leniwie obłokach, albo o tym jak toskański upał
skradł Kraków. Paznokcie są wakacyjnie błękitne. Fluo. Podobno modnie. Nie
wiem, nie znam się. Ale wyglądają wesoło i ciekawie. A jak już się wyleżę,
czyli po godzinie, to się poszwendam po mieście. Stęskniłam się za Krakowem. Pójdę
się zgubić. Wsiąknąć gdzieś w Podgórzu albo gdzieś tam, gdzie mieszkają resztki
ciszy, o ile w ogóle takie pozostały. Pójdę na spacer. Podgórze nie jest
jeszcze modne. To tu była fabryka Schindlera, tu mieszkała święta Faustyna, Tadeusz
Łomnicki. Tu było getto i obóz koncentracyjny. Na Placu Bohaterów Getta stoi 70
skorodowanych, pokrytych patyną krzeseł. Miejsce rozstrzeliwań i kaźni. Tramwaje przemykają z hałasem po moście Powstańców Śląskich.
Bezdomne meble, Placu Bohaterów Getta |
„Na placu Zgody niszczeje nieprzeliczona ilość szaf, stołów, kredensów i innych mebli, przenoszonych nie wiadomo już po raz który z miejsca na miejsce".
Tadeusza
Pankiewicz "Apteka w getcie
krakowskim"
Tu wzniesiono kopiec Kraka i podobno w okolicy jest geometryczny środek miasta. To ważne miejsce, tak ważne, że widać je z okien Sali Poselskiej na Wawelu. Królowie podejmując najważniejsze decyzje widzieli go i przypominali sobie zasługi swojego poprzednika. Z kopcem wiąże się zabawa ludowa, tzw. Rękawka, urządzana w pierwszy wtorek po Wielkanocy. Zgodnie z legendą, po śmierci wielkiego Kraka, postanowiono pochować go na Wzgórzu Lasoty. Mieszkańcy brali udział w usypywaniu mogiły, przynosząc ziemię w koszach, skrzyniach, a także w szerokich i bufiastych rękawach. Obecnie w Rękawkę na kopcu odbywają się pokazy walk i zwyczajów z okresu wczesnego średniowiecza. Tu też są skały Krzemionki, Wzgórze Lasoty z kościółkiem świętego Benedykta datowanym na X-XI wiek, najmniejszym w Krakowie, a za ulicą Zamojskiego, na wzgórzu rozciąga się park Bednarskiego. Tu Twardowski paktował z diabłem. Idąc Kalwaryjską a później Limanowskiego mijamy budki z butami, lodami, kwiatami, warzywami, klub sportowy Korona, lombardy, mydlarnie, fotografa, ciastkarnie, pracownie złotnicze, wszystko za 5 złotych, pieczątki, tkaniny, pasmanterie, banki, małe knajpki, magiel, naprawę lalek, parasoli. Świat małych sklepów ze wszystkim, ciucholandów i nie-sieciówek. Made in Podgórze. Za drewnianymi bramami kryją się prawdziwe perełki. Z Kazimierza uciekła tutaj kultowa Drukarnia, rozłożyła stoliki, żeby można przysiąść i popatrzeć na Wisłę. Jazz sączy się delikatnie z głośników. Tuż obok kładka i cudowne francuskie bistro Zakładka. Pyszne mule, obłędny mus czekoladowy i tarte’a tatin.
Podgórze ma specyficzny zapach i nie jest to zapach róż,
bo mieszkańcy wyprowadzają tu tłumnie swoich pupili na maleńkie trawniki. Do
tego woń gołębich piór i puchu i … alternatywnej energii. Stare mury kamienic,
wilgotne usmarowane sprayem krzyczą kto jest kim, kto kogo kocha i kto tu
rządzi. Ktoś chce to zmienić, postanowił rewitalizować fasady budynków i zaprosił sztukę, żeby rozłożyła się muralami
tu i ówdzie. Street art. Kompromis
między buntowniczym aktem twórczym a kontrolowanym performance’m. To nie jest graffiti, wlepka czy
szablon, nie jest to „bazgranie na ścianie”, a tym bardziej nie jest to
wandalizm, bo tworzy sie je „pod patronatem”. Murale i malarstwo
wielkoformatowe wywodzą się z Meksyku, gdzie miały typowo polityczny wydźwięk.
Stoją za nimi takie nazwiska jak Diego Rivera, Clemente Orozco. Były to murale wykonywane
tradycyjną techniką fresku, jak u renesansowych mistrzów, pędzlem i farbą.
Przypominając sobie czasy PRL’u, przez mgłę majaczą mi
w głowie wielkie reklamy PKO zachęcające do oszczędzania, PEWEX’u czy
Totalizatora Sportowego. Monopoliści w natarciu. Dziś murale mogę spełniać
różne cele – są bez wątpienia artystyczną ekspresją, formą reklamy, edukacji.
Wywołują w nas różne emocje – sprzeciw, podziw, rozbawiają, rozczulają. W
Krakowie „Silva rerum”, „Triumfalna Brama Miasta” i „Grunwald” powstały, by upamiętnić różne
ważne momenty w historii – 750-lecie lokacji Krakowa, zwycięstwo w bitwie pod
Grunwaldem i Odsieczy Wiedeńskiej. Współczesne kapsuły czasu? W ramach
festiwalu Art Boom pojawiły się też inicjatywy społecznościowe, właśnie w
Podgórzu: mural Mayów, Typo Mural i Eko Mural na
Zabłociu oraz powstały w ramach Festiwalu Conrada - „Robot Lema”. Zabłocie ma też mural nawiązujący do idei wolności namalowany
na ścianie dawnej fabryki słodyczy przez
Mikołaja Rejsa, pod patronatem MOCAKU-u, w ramach warsztatów „Her/My/His/story”. Na Józefińskiej mural
stworzył włoski artysta o pseudonimie Blu, któremu Bolonia jako pierwsza
pozwoliła na „bombing”, czyli nocne malowanie ścian i graffiti. Jego „Ding dong dumb” powstało w ramach
trzeciej edycji Art Boom Festiwalu. Oglądając go od strony Kazimierza można mieć
wrażenie, że prezentuje ogromny kufel piwa, po którego sciankach spływa biała piana. Ale stojąc tuż przed nim od razu dostrzeżemy ogromny megafon i
dzwon, stopione w jedno. Pod nim zgromadzony olbrzymi tłum ludzi, zasłuchanych,
zahipnotyzowanych, oszołomionych.
„Półka z książkami” na Traugutta 3a, zwieńczenie pracy uczestników warsztatów Literackie Graffiti /TYPOMURAL, w ramach akcji Strefa Wolnego Czytania. Pierwsze skojarzenie - szafka biblioteczna gęsto wypełniona książkami, zaprojektowana tak, aby widać było tylko grzbiety książek, tylko tytuły lub nazwisk autorów, bez rysowania krawędzi czy konturów poszczególnych tomów. Mój ulubiony
Jeśli dobrze rozejrzeć się po Krakowie to takich murali jest wiele:
“For god’s sake, cenzorship is everywhere”
autorstwa Pikaso na świętego Wawrzyńca,
„Mural
#658-M-city” Dom Mehoffera na Krupniczej 56,
„Barcelona”
Bartolomeo Koczenasz, róg ulic Straszewskiego i Piłsudskiego,
Smok Wawelski na Bulwarach obok hotelu Forum,
mur
odgradzający stadion Wawelu od ul. Głowackiego z portretem Adama Małysza. Jego
twórcą jest Jerzy 'Imp2k' Rojkowski.
Osiedle Azory, fragment obrazu Marii Jaremy z cyklu Penetracje,
„Siatanisci” na
Konopnickiej,
Mural Sławka ZBK
Czajkowskiego „Jest spokojnie”, Karmelicka
28,
Mural na Galerii Krakowskiej
projektu Justyny Posiecz-Polkowskiej.
Kraków jest pięknym miastem. Zabytki i historia
przyciągają ludzi. Są jednak zakątki równie zapierające dech w piersiach, co
zaniedbane. Kamieniczki w cieniu wielkiej płyty. Gołe mury, które mnie
osobiście przygnębiają, nawet pomalowane na pastelowo. Czy tylko gips i nowy tynk
potrafi zmienić wizerunek zaniedbanych budynków? Może uda się to sztuce? I to
tej nowoczesnej.
0 komentarze