Wzloty
Siedemdziesiąt stopni ma woda w kubku. Coś około. Powoli
zabarwia się na zielono. Jest czwarta rano. Przycisk PLAY włączony. Szuram
powiekami, stopy niechętnie podażą. Za chwilę. Upał męczy skórę. Ukrop męczy herbatę.
Nasiąkamy.
Czekam na taksówkę. Przedziera się gdzieś ze strefy pierwszej
do trzeciej, plus dojazd. Błądzi pewnie. Będzie dzwonić. Odbieram telefon. W
prawo, w lewo, za słupem z ogłoszeniem. Tadam!
Walizka furkocze. Sprawdzam paszport, pieniądze i bilet. Kilkanaście
razy. Cyklicznie co pięć minut, żeby nie zapomnieć, żeby… . Loguję się do
samolotu, bagaż ściskam, nie oddaję (później zmienię zdanie i zgubią, a ja z jednymi
majtkami na tydzień, w oczach obłęd). „Witamy
na pokładzie Dasha8, lot potraw 1 godzinę 40 minut, aha i proszę zapiąć pasy.”
Czy pilot wie, że mamy śmigła? Co na to ptaki? W myślach jestem na ziemi - idę
i idę korytarzami, schodami, windami, lotniskowymi ekspresami. Jedno lotnisko,
drugie, trzecie. Przerwa w podroży.
www.popsugar.com |
MIGAWKI Z KOŃCA ŚWIATA
Mieszkamy tymczasowo na końcu świata. W Londynie
mieszkamy, ale nie w tym popularnym. Big Bena tu nie słuchać, mamy za to huk silników
samolotów. Non stop. Lądowanie - startowanie. Jeden za drugim. W podmuchach
powietrza. Zawirowaniach. Odrzutowo. Pasażersko i z ładunkiem. Wąskokadłubowo
lub szeroko. Na krótkich dystansach i na długich. Bez znaczenia. Wieczny ruch.
Pachnie paliwem. Pas jest na wyciagnięcie ręki. Samoloty stoją w kolejce wisząc
na niebie, a potem bieg jałowy i z przytupem stają na pasie. Ciekawe kiedy
przestaniemy je zauważać? Kiedy przestanę się dziwić, że żelastwo fruwa? Nad budynkiem
przeleciał Airbus, a może Boeing. Zazdroszczę im powietrznej lekkości. U mnie cztery
kilo na plusie, to wszystko wina dorsza z frytkami.
modernhepburn.tumblr.com |
CUD TECHNIKI
Słownik się wzbogaca. Lotniczy słownik, nie tylko
angielski. Skrzydełka aerodynamiczne, cud techniki, hit pobytu. Wymieniamy to słowo
kilka razy dziennie. Może nie tyle, co samolot, ale często. Od taka forma
modyfikacji opływu powietrza.
flickr.com |
LOTNISKO
Chyba jednak wolę te wielkie lotniska. Robią wrażenie. Pulsują.
Wibrują głosami i językami. Cały świat zamknięty pod szklaną kopułą. Ludzie ciągle
gdzieś idą, albo skądś, każdy ma jasno zdefiniowany cel. Jedni to znoszą, że
skupieniem, inni śmiechem, inni przerażeniem, zagubieniem. Jedzą, rozmawiają, przysypiają,
kupują, bębnią palcami o poręcze, bawią się z dziećmi, myją ręce, piją wodę, całują
się, ściskają, rozglądają. Odlatują i tak ponad siedemdziesiąt dwa miliony
jednostek. Mapa przepływu masy zapisana na ekranach wyświetlających przyloty i
odloty. Logan, Ataturk, Tegel, Kastrup, Heathrow. I pomyśleć, że kiedyś przyszło
mi mieszkać na jednym z nich przez pięć dni, o jednym sneakersie. Prawie jak
Tom Hanks.
0 komentarze