„Dziecko piasku”
Tam gdzie
urodziła się Zahra-Ahmed bycie kobietą to hańba i wstyd. Pozostawanie w cieniu
burki, zawsze na drugim planie, zajmowanie się domem i pokorne wypełnianie
poleceń, oto sens życia. Bez słowa sprzeciwu, w milczeniu. Aha i jeszcze
rodzenie dzieci, najlepiej chłopców, bo córka to dopust Boży. Ojcu Zahry,
marokańskiemu garncarzowi, urodziło się ich już siedem. To klątwa! Co będzie z
majątkiem, „bo przecież nasza religia w
bezlitosny sposób traktuje mężczyznę pozbawionego dziedzica; odbiera mu
wszystko lub prawie na rzecz jego braci.” Dlatego postanawia: następny
potomek urodzi się chłopcem, czy tego chce, czy nie. I tak przy ósmej próbie
staje się pierworodny, wyczekany. Mężczyzna wbrew wszystkiemu. Ojciec posyła ją
do szkoły koranicznej, uczy rzemiosła, jadania z mężczyznami, matka ściska
płótnem rosnące piersi i goli zarost na twarzy. Tajemnica mieszka w kwadracie
umysłów – ojciec, matka, akuszerka i Zahra, która, o ironio wypowiada te słowa:
„Ja nie tylko zgadzam się z moja
sytuacją, w pełni się w nią wczuwam, ale nawet to lubię. To mnie ciekawi. Daje
mi przywileje, których inaczej nigdy bym nie posiadał. Otwiera przede mną drzwi
i to mi się podoba, nawet jeśli potem zamyka mnie w szklanej klatce.” Córka
żyje jak syn. To dla niej awans w hierarchii patriarchalnego społeczeństwa. Poślubia
kaleką i chorą kuzynkę Fatimę, skrywa comiesięczne krwawienie. Ale to, co na
początku wydaje się zabawą i ciekawostką, przeradza się w tragedię i życie w zawieszeniu.
Drzwi do wolności, są tak naprawdę początkiem rozpaczy, zagubienia i goryczy. Kim
jestem? Mimo, że zewnętrzny płaszczyk doskonale przykrywa kobiecość, wewnątrz budzą
się silne namiętności i cielesność, Zahra zaczyna czuć dysonans między
przypisaną jej rolą, a wewnętrznymi pragnieniami, potrzebami i nie potrafi
sobie z tym poradzić. Jak „uwolnić ciało
od kłamstw”? Ojciec, reżyser całego spektaklu umiera, a starannie budowana
latami mistyfikacja zaczyna kruszeć, aby w końcu przygnieść Zahrę swym ciężarem.
Dziewczyna ucieka w samotność, do pokoju na piętrze, gdzie tkwi całymi miesiącami.
To jej jedyny pancerz i „skorupa
chroniąca przed złośliwościami”. Podejmuje bezradne próby buntu, poszukuje
samej siebie. Zaczyna mścić się na swoim otoczeniu i staje się bezwzględna.
Ostatnim krzykiem rozpaczy jest praca w wędrownej trupie cyrkowej Abbasa, praca
w klatce, jako kobieta z niedogolona brodą, gwałcona przez swego pracodawcę. Transgresja
absolutnie fatalna. Oto los Ahmeda–Zahra utkany z kłamstwa, podporządkowany
całkowicie i bezwzględnie decyzjom ojca, bo to on, a pośrednio także tradycja i
religia, napisały dla niej te rolę i okrutnie rozprawiły się z jej własnymi
potrzebami, marzeniami.
Historię Zahry
snuje fragmentarycznie kilku opowiadaczy, otwierając przed nami szkatułkę pełną
listów i pamiętników odczytanych przy wielogłosie głównego bohatera i jego rodziny. Stopniowo tropy i
wątki plączą się i rozrywają, a to otwiera drzwi wieloznaczności i daje
czytelnikowi pole do poszukiwań i pytań. Wielu narratorów, inkrustowanie tekstu
frazami z Koranu, cytatami z Borgesa, strumieniem świadomości potęguje poczucie
szaleństwa i obłędu.
Powieść Thara Ben Jellouna to prawda o zniewoleniu i samotności. O walce między posłuszeństwem, a własnym ja. To lista pytań o skutki uwięzienia w cudzej tożsamości, o granice autokreacji i ingerencji kultury, społeczeństwa, tradycji i religii w nasze życie. To także tekst o złudnej potędze i wyższości mężczyzn, tekst kwestionujący ich siłę i władzę.
Powieść Thara Ben Jellouna to prawda o zniewoleniu i samotności. O walce między posłuszeństwem, a własnym ja. To lista pytań o skutki uwięzienia w cudzej tożsamości, o granice autokreacji i ingerencji kultury, społeczeństwa, tradycji i religii w nasze życie. To także tekst o złudnej potędze i wyższości mężczyzn, tekst kwestionujący ich siłę i władzę.
0 komentarze