”Sucha sierpniowa trawa”
Otwierałam tę książkę z nadzieją, z nadzieją na coś prawdziwego i ważnego. Przeczytałam kilka
pierwszych stron i czułam, że się przeliczyłam: czy trafiłam na kolejne ”Służące” Kathryn Stockett, a może „Sekretne życie pszczół” Sue Monk Kidd, czy w końcu „Zabić
drozda” Harper Lee? Ledwie skończyłam pierwszy rozdział, a już skojarzeń co
niemiara. Iluż autorów dorabia się na kopiowaniu udanych pomysłów. Tytuły można
by mnożyć. Jak dobrze, że wytrwałam do końca, bo teraz kiedy przewracam
ostatnią stronę czuję, że dostałam to, na co liczyłam.
Akcja powieście
rozwija się niespiesznie, to trochę irytuje, ale teraz myślę, że to wspaniały
zabieg: pozwala nam dobrze wczuć się w atmosferę tamtego okresu. Gorące
południe Stanów Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych minionego stulecia. Zapach
waty cukrowej, zupy kukurydzianej, talku na skórze. Toczące się po drogach
wielkie cadillaki i packardy. Z radia sączy się jazz lub jive. Rodzina Wattsów
wiedzie względnie spokojne i wygodne życie. Jest ich sześcioro – rodzice Paula
i William, najstarsza córka - Estelle „Stell”, trzynastoletnia June, zwana
Jubie, Karolina „Puddin” i malutki brat Davie. Mieszkają w Charlotte, w
Północnej Karolinie. Typowa amerykańska rodzina, niestety tylko na fotografii,
bo główną rolę grają w niej narzucany obowiązek i utarte przez lata schematy:
kobieta rodzi czworo dzieci; surowa teściowa wie wszystko najlepiej i żadna
synowa tego nie zmieni; mężczyźni dominują nad kobietami, a dzień spędzają z
drinkiem w ręku; biali chadzają do Country Clubu; domem, ogrodem i dziećmi
zajmują się czarni. Ludzie wstawiani w ramy, odgrywają mechanicznie swoje
scenki rodzajowe i jakoś sobie radzą z rutyną, smutkiem, goryczą i napięciem. Paula
Watts jest nieszczęśliwa, dawna miłość i radość ustąpiły miejsca walce z
alkoholizmem męża i jego zdradami. William, lokalny biznesmen, to wszakże
furiat, wyładowujący się na dzieciach, a właściwie tylko na Jubie - potrafi
mówić czułe słowa, z równą łatwością jak ciąć skórę dziewczyny pasem. Ale nikt
nie mówi o tym głośno. Matka widzi i odwraca głowę. Zaprzeczanie. „Mężczyzna powinien sięgać dalej niż wzrok, w
przeciwnym razie po cóż byłoby niebo? „A kobieta?” „Kobieta ma sięgać tylko po
mężczyznę.”” W domu Wattsów jest jeszcze Mary Luther. „Dziewczyna do pomocy”. Czarna. Czterdzieści siedem lat. Pokorna,
ale wystarczająco dumna, aby reagować na ówczesną rzeczywistość. Jest
odpowiedzialna, pełna zrozumienia. Ujął
mnie jej spokój, jej przyjaźń z Jubie, jej więź z dziećmi, ze swoją wspólnotą.
Choć w zasadzie nie jest główną bohaterka tej powieści, to ona jest powodem
zmian jakie nastąpią, bo w rodzinie Wattsów od lata 1954 roku, nic nie będzie
już takie samo. Huragan Hazel, czwarta kategoria na skali tragedii. Ale po
burzy, tak w przyrodzie jak i w życiu, przychodzi powiew świeżości i spokój. Czas
i życie „po Mary”, choć bolesne, to
jednak szczere.
„Sucha sierpniowa trawa” to książka przede
wszystkim o dojrzewaniu, nie tylko o segregacji. To świat widziany oczami
nastolatki i głębsza analiza różnic klasowych na tle problemów rodzinnych. To
powrót do czasów, kiedy życie miało dwa kolory, skutecznie rozdzielone. Żadnych
odcieni szarości. Świat Jubie to rodzina i szkoła. Nastolatka jest bardzo
bystra i spostrzegawcza, czuje, że wokół niej dokonuje się zmiana, ale nie
potrafi tej zmiany zinterpretować. Jej młody wiek daje jej pewne schronienie.
Błoga niewiedza. Pewne słowa brzmią enigmatycznie, pewne sytuacje wywołują
wstyd, zażenowanie lub konsternację. Dzięki technikom pisarskim możemy poczuć
się jak Jubie, patrzeć jej oczami na świat. Rasizm nie jest w tej książce
jednowymiarowy. Jedni afirmują go otwarcie, w szale nienawistnego napadu
zabijają, inni ukrywają nietolerancję w słowach, bolesnych docinkach, inni w
karcących spojrzeniach. Interesujący jest także aspekt obyczajowy tej powieści,
bo Ameryka lat pięćdziesiątych XX wieku była spętana wieloma zasadami.
Segregacja to tylko jedna z nich. Dorzućmy jeszcze sposoby spędzania czasu, kwestie
wiary, przynależność lub nie do pewnego towarzystwa. Czasem miałam wrażenie,
jakby niemy krzyk chciał wyrwać się z niektórych gardeł i faktycznie on wybrzmiewa
… w swoim czasie. Powieść Anne Jean Mayhew jest pięknym obrazem świata, którego
już nie ma. To zwodniczo prosta historia o dynamice ludzkich przemian i
związków. Plastyczna i poetycka kronika tamtych lat.
Anne Jean Mayhew ”Sucha sierpniowa
trawa”, Black Publishing/Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014
2 komentarze
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zniechęcenie pierwszych stron mija bo książka warta przeczytania do samego końca. Dla mnie ciekawa perspektywa lat 50 Ameryki widziana oczami nastoletniej dziewczynki jeszcze nie do końca dojrzałej a będącej już świadkiem tak wielu ciężkich do zrozumienia sytuacji i zachowań. W tym nietolerancji i agresji wobec ludzi odmiennej rasy. Ona sama czuła i kochająca czarnoskórą Mary. Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń