Dydki, balony i zderzaki
Pomysł na tę
książkę zrodził się w czasie karmienia. Florence Williams pewna, że daje
swojemu dziecku to, co najlepsze, naczytała się różnych rewelacji i postanowiła
zbadać i przyjrzeć się bliżej mleku z piersi. Po serii badań wykryto w nim komponenty
paliwa rakietowego, środków zmniejszających palność, czy trutek na owady. Co tam ołów, czy rtęć! „Nowoczesność zazwyczaj jest dobra dla kobiet, ale niekoniecznie
dla ich piersi”. Od jakiegoś już czasu, autorka zajmowała się problemami
środowiska naturalnego i zdrowia, ale te wyniki były niezłym szokiem i
zapoczątkowały poszukiwania. No, bo ile my o tych piersiach wiemy tak naprawdę?
Czy to tylko narząd przyciągający mężczyzn i stworzony głównie dla nich? A może
genialny organ karmiący? Czemu właściwie kobiety go mają? Co mu grozi? Autorka odbędzie podróż między innymi do Peru, Nowej
Zelandii i Danii. Zainspiruje kilku naukowców do przeprowadzenia badań. Przejdzie
przez proces kwalifikacji do operacji powiększenia piersi i spróbuje zrozumieć
„teksański fenomen”. Opowie nam, kim był Thomas Cronin, zgłębi temat silikonu i
kulisy plastyki piersi od 1940 roku. Przeprowadzi czytelnika przez ewolucję biustu. Co odróżnia nas od
innych ssaków? Poszuka odpowiedzi na pytanie jak to jest z tymi rozmiarami? Czy
dojrzewany wcześniej? Co to jest „trzeci jajnik”? Oj, obali kilka mitów. Jak się
okazuje pierś to prawdziwa bomba receptorów, wrażliwa na wszelkie zmiany i
zanieczyszczenia środowiska. Z jednej strony potężny estrogen pompuje je, gdy
przychodzi czas karmienia, z drugiej ich niezwykła przepuszczalność naraża
kobiety na zwiększone ryzyko zachorowanie na raka. To jedna z silniejszych
kobiecych broni, ale jak się okazuje także pięta achillesowa. Zdaje się wszystko
kapituluje przed plastikiem.
Źródło |
Bardzo inspirująca wyprawa w świat anatomii, socjologii, kultury, medycyny, ewolucji. Złożony
i kompleksowy obraz jednego z najbardziej pożądanych, uprzedmiotowianych kobiecych
organów. Oto cud ewolucji, kulturalnej obsesji, inspiracja artystów i … dowcipów.
Książka napisana jest faktycznie dość szczegółowo. Dużo danych, dużo faktów.
Nie jestem ekspertem, sięgnęłam po tę pozycję głównie, jako głodny wiedzy
czytelnik. Z drugiej strony Williams ma coś magnetycznego w sposobie pisania. Może
to lekkość pióra wspomagana przez fakt, że opisuje swoje osobiste przeżycia, wtrąca
anegdoty i ciekawostki. Nie ma jednak ucieczki od dziennikarstwa naukowego,
przygotujcie się na dużo fachowych i skomplikowanych terminów, prawdziwą zupę złożoną
z BPA, ftalanów, PFOA, PCB, DES i wielu innych. Mimo, że nie przeczytałam tej książki
za jednym razem, to wracałam do niej po kilku dniach
zaciekawiona.
1 komentarze
Coś, co każda kobieta powinna przeczytać! (A może nie tylko kobieta? ;))
OdpowiedzUsuń